Kto śledzi mnie na Instagramie ten zapewne wie, że z początkiem czerwca wystartowałam z wyzwaniem 100 happy days. Wyzwanie polega na tym, by przez 100 dni dokumentować codziennie to, co sprawia nam radość.
Projekt szczęście

Kto śledzi mnie na Instagramie ten zapewne wie, że z początkiem czerwca wystartowałam z wyzwaniem 100 happy days. Wyzwanie polega na tym, by przez 100 dni dokumentować codziennie to, co sprawia nam radość.
Bardzo łatwo dać się zwieść koncepcjom o chwytliwych i modnych nazwach. Minimalizm, slow fashion, slow life. Każdy słyszał te pojęcia i jest w stanie mniej więcej je zdefiniować. Mniej więcej.
Dziś w Stanach jest Thanksgiving, czyli właśnie rozpoczyna się ten gorący okres, którego kulminacyjnym momentem będą Święta, czas relaksu, mojego wyjazdu na narty i wolniejszego tempa pracy.
Higiena związku powinna przewidywać dawkę samotności, tak jak witaminy przewiduje się w diecie. Dla wzmocnienia odporności. Dla długowieczności.
Odkąd w czerwcowo – lipcowym numerze magazynu W przeczytałam artykuł Prince Charming o Giambattista Valli, chciałam wam o czymś napisać. Ten materiał zawierał fragmenty wypowiedzi projektanta i jedna z nich szczególnie pobudziła mnie do myślenia. Cóż, później jednak wyjechałam na wakacje, napisałam w międzyczasie inne teksty, jakoś się zeszło. Przypomniałam sobie o artykule dopiero dzisiaj, gdy odistalowywałam Facebooka ze swojego telefonu.
Wzburzony umysł. Czuję zawroty głowy. Upał, ciągła gonitwa, zbyt mało tlenu, zbyt dużo kawy, zbyt mało snu, zbyt wiele kurw rzuconych pod nosem. Przedzieram się przez kolejne dni tygodnia. Wieczorami zastygam w swych czterech ścianach. Kumuluję energię. Wybucham supernową przez pięć dni roboczych.
Zadziwiające jest to, jak łatwo przychodzi człowiekowi adaptacja schematów zachowań. Jakby w ujednolicaniu tkwiła siła społeczeństwa. Jakby równanie do szeregu miało być gwarantem spokoju i niczym niezmąconej egzystencji każdego człowieka z osobna. I im dłużej o tym myślę, tym bardziej zdaję sobie sprawę jak bardzo zniewalające jest takie usilne równanie wszystkich w jednym rzędzie. Pod pozorem poczucia bezpieczeństwa, odbiera się nam zdolność samodzielnego myślenia i podkopuje wiarę we własną mądrość.
Możecie przeczytać ten post. Zignorować go. Zostawić na później. Przesłać znajomym. Dodać do ulubionych. Zgłosić do administratora. Przeczytać tylko pierwszy akapit. Możesz zrobić z nim co chcesz. Tylko najpierw się zastanów, co.
Światła jupiterów zwrócone na mnie. Mobilizacja prostuje kręgosłup, wyostrza słuch, rozbudza koncentrację. 3, 2, 1. Rozpoczynam występ.
Jesteśmy leniwi względem siebie. Tak, wiem, pisałam to już, ale napiszę jeszcze raz. Odkładamy rzeczy na później. Na nieokreślone później. Budzi nas do działania dopiero przyparcie do muru. Pracę, której nie lubisz zmieniasz nie dlatego, że chcesz, tylko dlatego, że cię z niej zwolniono. Idziesz na terapię nie dlatego, że chcesz, tylko dlatego, że objawy somatyczne zaczęły już poważnie zagrażać twemu zdrowiu. Szukamy prostych rozwiązań. Takich, które wydają się być szybkie, łatwe i gwarantujące rezultaty. Dlatego z taką chęcią chłoniemy historie ludzi, którzy zdecydowali się na radykalny zwrot.