Pracuję w dużej korporacji.
Nie czuję się przez to gorsza, choć często o takich jak ja z pogardą mówi się per korposzczur. Lub korpoludek, w przypływie uprzejmości.
Pracuję w dużej korporacji.
Nie czuję się przez to gorsza, choć często o takich jak ja z pogardą mówi się per korposzczur. Lub korpoludek, w przypływie uprzejmości.
Zawsze czułam się niewystarczająco przygotowana. Niezależnie od tego ile książek przeczytałam, ile artykułów napisałam, ile notatek zrobiłam, zawsze uważałam, że za mało wiem, by prezentować swoją wiedzę i punkt widzenia. Bałam się, że zaraz ktoś mnie zbije swoimi argumentami i elokwencją. Może dlatego pisałam swoją magisterkę znacznie dłużej niż przeciętny student? Zawsze było coś, co chciałam doczytać, sprawdzić i przeanalizować. W razie czego.
Wydawało mi się, że wiedza to gwarant sukcesu. Im więcej wiesz, tym bardziej cię cenią, zdobywasz autorytet, a ludzie chcą cię słuchać. Ale to tylko pół prawdy.
Niezbyt często oglądam wywiady Łukasza Jakóbiaka. Jakoś nie mogę się zdecydować czy go lubię czy nie. Natknęłam się jednak na dwa nagrania, w których gośćmi są osoby zajmujące się zawodowo rozwojem osobistym, coachingiem i budowaniem motywacji.
Obejrzyjcie je sami, a później zajrzyjcie do moich obserwacji poniżej.
Znalazłam się w punkcie krytycznym. Nie starcza mi czasu na myślenie. A to najgorsze, co można samemu sobie zrobić.
Wraz ze zdobyciem tytułu mgr wystartowałam równiutko z innymi po sukcesy, po splendor, po karierę. Tyle, że popełniłam falstart. A w końcu stwierdziłam, że nie muszę tak biegać. Wolę własne tempo.