No więc, nie jestem odporna na propagandę. Podobnie zresztą jak większość naszego społeczeństwa. Ot, na przykład: za bardzo nasiąkłam tą całą koncepcją o akceptacji samego siebie. Bombarodwana zewsząd tym hasłem, niemal przymuszona nagłówkami i przygnieciona oczekiwaniami feminstek, które cenię i śledzę, zaczęłam trąbić o tym, że dobrze mi jest ze sobą. Co nie było, i w dużej mierze wciąż nie jest, prawdą.
Przestań pieprzyć
