Przestań pieprzyć

No więc, nie jestem odporna na propagandę. Podobnie zresztą jak większość naszego społeczeństwa. Ot, na przykład: za bardzo nasiąkłam tą całą koncepcją o akceptacji samego siebie. Bombarodwana zewsząd tym hasłem, niemal przymuszona nagłówkami i przygnieciona oczekiwaniami feminstek, które cenię i śledzę, zaczęłam trąbić o tym, że dobrze mi jest ze sobą. Co nie było, i w dużej mierze wciąż nie jest, prawdą.

Nie zrozumcie mnie źle – uważam, że samoakceptacja jest najwspanialszym prezentem, jaki możemy sobie samym podarować.  Koncepcja ta jest jednak podstępna. Bardzo łatwo zrobić z niej wymówkę dla lenistwa i prokrastynacji. Nie chce mi się starać, więc powiem, że dobrze mi ze sobą (czując jednocześnie wewnętrzny opór wobec wypowiadanych na głos sloganów). Poza tym, co jest nawet gorsze, bardzo łatwo zrobić z niej zasłonę dymną. Nie czuję się ze sobą ok, ale będę mowić, że akceptuję siebie, bo tego się ode mnie oczekuje.

A gdzie miejsce na przyznanie się do tego, że jednak nie wszystko w porządku? Wypowiedzenie na głos tego, co kotłuje się nam w głowie? Nie idzie w parze z propagandą sukcesu. Nie pasuje do nowoczesnego dyskursu. Czasem mam wrażenie, że aby zachować swoją pozycję w otoczeniu naszych znajomych, aby nie stracić wizerunku otwartej i ciekawej osoby, uciekamy w kłamstwo. Głoszenie niepopularnych opinii wydaje się być niepotrzebnym ryzykiem. Chcemy być przecież lubiani, szanowani i traktowani na równi z innymi. Łatwiej jest kiwać głową i klaskać, gdy inni robią to samo.

Nie wszyscy mają wystarczająco dużo wiary w siebie, odwagi lub zwyczajnego zapału, by przestać krzyczeć razem z tłumem. I nie wytykajmy ich za to palcami. Podobnie jak nie wytykajmy palcami tych, którzy wyznają coś, co jest niezgodne z naszymi oczekiwaniami lub przekonaniami. Tak, to odnosi się do bardzo wielu aspektów życia. Ale dzisiaj rozmawiamy o samoakceptacji.

Jak często zdarza ci się rozmawiać z osobą, która otwarcie mówi, że coś się jej w sobie nie podoba? Założę się, że niezbyt często. A jeśli już, to jestem pewna, że (w duchu dobrych intencji) zaczynasz tę osobę opieprzać lub pocieszać. Lub jeszcze gorzej, zaczynasz jej doradzać. Wiesz co? Następnym razem zamknij po prostu dziób.

Kiedy mówię ci, że nie czuję się ze sobą dobrze przez to czy tamto, nie bagatelizuj, nie wyśmiewaj, nie opieprzaj. Mam prawo czuć to, co czuję i mam prawo o tym mówić. Twoje oj przestań, co ty w ogóle opowiadasz przestań się nad sobą użalać nie jest mile widziane. Przez takie reakcje ludzie przestają być szczerzy wobec siebie. I wiesz, to, że nie chcesz (lub nie umiesz) słuchać o tym, co dla mnie ważne, świadczy tylko o słabej jakości naszej relacji. Następnym razem w podczas rozmowy zagłębimy się jedynie w tajniki prognozy pogody.

O ile w ogóle będę miała ochotę na kolejną rozmowę.

unsplash-logoSandrachile .

Dodaj komentarz