Na pewno znacie to uczucie, gdy najwygodniejszy fotel nagle zaczyna ugniatać pod łopatkami. Co wtedy robicie? Siedzicie dalej? Ja wstaję i rozprostowuję kości.
Nawet jeśli po minucie z powrotem usiądę na fotelu, to już nie powrócę do poprzedniej pozycji. Znajdę nową. I to ona będzie się wydawała najwygodniejszą na świecie.
Mam to szczęście, że udało mi się już całkiem nieźle poznać samą siebie. Doszłam do tego okrężną drogą i potrzebowałam przy tym pomocy, ale dzięki przebytej odległości wiem, co sprawia mi radość i przyjemność, w jakich rolach czuję się bezpiecznie i co powinnam w sobie wzmacniać. Mam też świadomość swoich ograniczeń, a największym z nich jest strach przed nowym i nieznanym. Strach przed zmianą.
Lubię swoją strefę komfortu. To dzięki niej mogę pracować, bawić się, pisać, czytać, podróżować, fotografować, śmiać się, płakać, leżeć do góry brzuchem, jeść niezdrowe i zdrowe rzeczy, chodzić na jogę, uprawiać seks, malować paznokcie i z przyjemnością wracać do domu po długiej podróży. Codziennie zaszywam się w swoim komforcie, aż po same uszy. Jest bezpiecznie. Jednak po pewnym czasie jest też do bólu przewidywalnie.
Na pewno znacie to uczucie, gdy chcielibyście czegoś spróbować a jednak się boicie. Z jednej strony ekscytacja przed nowym, szansa na jakiś zwrot, coś ciekawego w życiu, a z drugiej strony obawa, że narazimy się na śmieszność, porażkę i surową ocenę wewnętrznego krytyka, który zrówna nasze wysiłki z ziemią. Ja doskonale wiem, jak to jest. Strach dławi mnie za gardło, jednocześnie wszystkimi zmysłami czuję, że potrzebuję spróbować nowego. Gdy strach przed przekroczeniem granicy ostatecznie wygrywa, często pojawia się takie nieprzyjemne poczucie, że się coś straciło, ściskanie w dołku, żal do siebie, wyrzut sumienia amogłemjednakspróbować. Wiecie co się tak objawia? Ja do niedawna nie wiedziałam.
Ostatnio mnie oświecono. Na pewnym webinarze zorganizowanym przez grupę coachingową mojej firmy jedna z osób powiedziała, że każdy człowiek ma w sobie nie tylko potrzebę poczucia pewności. Jednocześnie siedzi w nas potrzeba poczucia niepewności! Oznacza to ni mniej ni więcej, że pozostając w swojej strefie komfortu, pielęgnując jedynie to, co rozpoznane i zaufane, zaniedbujemy tę drugą potrzebę. Ściskanie w dołku z żalu – to jest upomnienie od organizmu, że nie zrealizowałeś tego, co dla niego ważne. Zignorowałeś siebie. Właśnie dlatego podejmowanie prób i przekraczanie swoich ograniczeń jest ważne. Nie dlatego, że rozwój, że lepsze życie, że kariera, że satysfakcja. Te rzeczy są pochodną czegoś większego – umiejętności zaspokajania potrzeb.
Dla mnie było to odkrycie. Dotychczas wydawało mi się, że homeostazę osiąga się w ramach swojej strefy komfortu. Tymczasem okazuje się, że pozostawanie jedynie po stronie światła, wcale nie jest dla człowieka optymalne. Równowaga znajduje się gdzieś poza tą strefą. Polega na balansowaniu pewności i niepewności. Przyzwyczajeń i innowacyjności. Utartych ścieżek i nowych dróg. Przewidywalności i momentów zaskoczenia. Stałości i zmienności.
Pozostańcie otwarci. Gdy następnym razem poczujecie motyle w brzuchu z ekscytacji pomieszanej z niepewnością i strachem wiedzcie, że wasze ciało coś mówi. Czeka na świadomą decyzję. Przekraczasz granicę?
Przekraczam i lubię to robić. Jednak kiedyś dużo rzadziej to robiłam. Lubię swoją rutynę, ale dbam też o spontaniczność. Eksplorowanie siebie i świata jest ekscytujące. Coś w tym jest, że żeby osiągnąć równowagę trzeba oscylować pomiędzy pewnością i niepewnością. Poza tym człowiek bodźcowany cały czas w ten sam sposób po jakimś czasu albo się znudzi albo będzie działał na autopilocie, co nie ma nic wspólnego ze świadomym przeżywaniem.
PolubieniePolubienie
Dokładnie 🙂
PolubieniePolubienie
Doskonale znam to uczucie kiedy marzę aby spróbować czegoś nowego a jednocześnie strach paraliżuje mnie do tego stopnia, że rezygnuję. Ostatnio jednak wzięłam się w garść i zawalczyłam o ciekawsze życie dla siebie 🙂 Niesamowite uczucie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Powodzenia!
PolubieniePolubienie
„Na pewno znacie to uczucie, gdy chcielibyście czegoś spróbować a jednak się boicie.”
Kiedyś tak, pamiętam z dawnych czasów. Obecnie? Hmm… Muszę pomyśleć. Obecnie nie przypominam sobie takich uczuć. W tej chwili jest mi to obce. Dlaczego? To też muszę przemyśleć, ale zapewne jest to kwestia doświadczenia takiego a nie innego i specyficznego podejścia do życia. Nie muszę się bać pójścia w jakąś stronę. Idę, kiedy jestem gotowa.
Jeśli chodzi o coaching, nie przekonuje mnie on, kompletnie. Nie posłucham żadnego coach’a. Znaczy się posłuchać mogę, ale to wszystko. Słucham wszystkiego i wszystkich. Tak, zrobiła się teraz moda na rozwój osobisty, ale ja jestem zwolennikiem innej drogi, a ja za modą nigdy nie poszłam. Nawet nie rozwoju, a wglądu. Z biegiem czasu stwierdzam, że rozwój nie jest określeniem do końca moim i do końca właściwym. Ale to się dopiero we mnie tworzy, jest w powijakach zaledwie. Żaden coach nie jest mi potrzebny. Kiedyś posłuchałam… Właśnie o strefie komfortu. Wszędzie pełno jest tych tekstów o wychodzeniu z komfortu. Przejechałam się na tym. Moje doświadczenie było inne. Dla mnie jest to czymś w rodzaju mydlenia oczu. Odciąganiem od istoty rzeczy, od tego, co jest znacznie ważniejsze.
Czy przekraczam granice? Jakie granice? Jeśli je stworzę, to zapewne będę musiała przejść…
PolubieniePolubienie
Wszyscy teraz trąbią o koniecznosci przekraczania granic, ale niewiele osób pomaga zrozumieć czym te granice są. Stąd osobom takim jak Ty – próbującym pozostać otwartymi, bez ograniczeń- trudno jest zrozumieć ten koncept. Wiesz, każdy ma swoje ograniczenia. One są czymś naturalnym i wypływają z doświadczeń, które przeżyliśmy dotychczas. I to o przekraczanie tego rodzaju granic chodzi. Moim ograniczeniem jest to, że po wypadku na lodowisku lata temu, nie potrafię cieszyć sie łyżwiarstwem i nie wchodzę na lód. Pozostaję w swojej strefie komfortu. Ale przykład, gdzie mierzę sie ze swoimi granicami jest taki, że jako introwertyk bardzo nie lubię publicznych wystąpień, ale czasem je robię, bo to część mojej pracy.
PolubieniePolubienie