Byłam dzieckiem niezdarnym. Nie ma w tym stwierdzeniu ani ziarna przesady. Moja ciocia żartowała, że dla mnie dzień bez jakiegoś stłuczenia, rozdarcia spodni, wypalenia dziury, skręcenia kostki, zgubienia piórnika (itd.), to dzień stracony.

fot. Thoughts Blender
Do tej pory pamiętam taką sytuację: jest już wieczór, wakacje, jestem z tą moją ciocią u jej znajomej. Ponieważ dzień zbliżał się ku końcowi, ciocia zdążyła odtrąbić zwycięstwo nad nieposkromioną materią, czyli mną i moimi wypadkami. W końcu dzień bez żadnego wydarzenia! Trzeba to odnotować w kalendarzu. Spisać w rodzinnych annałach.
Los jest jednak złośliwy moi drodzy. I słusznie się mówi, by nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Bo oto na stół wjechały lody w pucharkach. Ja, jak na dziecko przystało, niecierpliwie zabrałam się za łasuchowanie. Zanurzyłam łyżeczkę w pucharku. Cóż, zrobiłam to tak nachalnie i porywczo, że ten zamiast stać spokojnie, zrobił salto w powietrzu, a lody, niczym wystrzelone z katapulty, wylądowały na podłodze ochlapując przy okazji sąsiadów przy stole (no skąd miałam wiedzieć, że są tak zmrożone, że nie da się w nie wbić łyżeczki?). Musiałam wyglądać żałośnie, bo od razu dostałam nową porcję. Tak że ten. To by było na tyle w kwestii poskramiania mojej pechowej natury.
Od tamtych wydarzeń minęło ze dwadzieścia lat. Ukończyłam szkoły, zdałam matury, obroniłam magistra. Zaczęłam pracę, wyszłam za mąż, przeprowadziłam się za ocean. Umiem uprasować koszulę, pozmywać podłogę i zrobić pranie bez zafarbowania ubrań. Prowadzę domowy budżet, płacę rachunki na czas, planuję tygodniowe menu, a swoje przyszłe macierzyństwo próbuję gdzieś wpisać w karierę zawodową. No po prostu pełna dorosłość. Odpowiedzialność. Stateczność. Niby uleciała gdzieś ta moja dziecięca niezaradność a ręce naprostowały (nie są już dwie lewe) i są w stanie dźwignąć mnie w pozycję bhujapidasana
Tylko, że ostatnio, gdy chciałam przygotować tartę z musem malinowym, jakoś nieopatrznie rozlałam niemal pół litra śmietanki na klawiaturę laptopa… Rozbryzgała się ona gdzieś od spacji aż po klawisz Delete. Opluła swym tłuszczem stojącą obok miskę i oblepiła leżące w niej owoce. Mimo szybkiej reanimacji, wiem, że resztki mojego przestępstwa zastygły na zwojach pod klapą. Przypominają mi się te nieszczęsne lody i ich smętne turlanie się po dywanie.
Jeden jest tylko wniosek, moi państwo. Z niektórych cech, jak widać, nie wyrasta się nigdy.
Jedna myśl na temat “Z tego się nie wyrasta!”