Chciałabym mieć aparat fotograficzny pod powiekami. Móc zapisać wszystko, sekunda po sekundzie, jak w ustawieniu sekwencyjnym. Uchwycić każdy kadr. Zanotować każde przeżycie.

Jestem łakoma. Łapczywie ogarniam otoczenie, jeśli jest tego warte. Zachłannie patrzę na zachwycające, żywe obrazy zmieniające się przed moimi oczami. Pragnę zabrać je ze sobą, schować do kieszeni, mieć zawsze przy sobie. Tak w razie czego, na przyszłość, gdyby przyszło mi widzieć jedynie czarną plamę.
Podczas podróży nie robię zbyt wielu zdjęć. Wolę napawać swoje oczy widokiem bez przesłony. Nie chcę zagłuszać swoich myśli szmerem migawki. Na Glacier Point w Yosemite nie byłam dla zdjęć. Chciałam to po prostu zobaczyć. Zmierzyć swoje oczekiwania, narosłe w trakcie przygotowań, z tym jak naprawdę wyglądają góry Sierra Nevada. Poczuć ten ścisk zachwytu w brzuchu i dumę z tego, że moje podróże i życiowe wybory właśnie tu mnie doprowadziły.
Nie traktuję zdjęć jak trofeum z wyprawy. Niechętnie się nimi chwalę i dzielę z innymi. Wiem, że nie jestem w stanie oddać na nich tego, co widziałam na żywo. Lubię tę swobodę patrzenia, pozbawioną konieczności wybierania najlepszego kadru. Nie przeszkadza mi spoglądanie pod słońce. Nie złorzeczę na chmury, które przydymiły kolory.
Przyglądam się innym turystom z przyklejonymi do twarzy aparatami i zastanawiam się ile oni widzą. Wydaje mi się, że zbyt często patrzymy przez okienko aparatu na widoki, które zasługują na to, by być po prostu podziwianymi. O, jak tu fajnie, trzeba strzelić fotkę! A może zamiast tego, warto się zwyczajnie na chwilę zatrzymać? Zastanowić się nad tym, co się widzi i czego doświadcza?
Narzekamy, że żyjąc codziennym życiem brakuje nam czasu na zachwyt pięknem. Nie możemy pozwolić sobie na zatrzymywanie się, zastanawianie, kontemplowanie. Jest dom, praca, rodzina, obowiązki, pranie, prasowanie i zarabianie na chleb. Wszystko się zgadza. Wszyscy znamy tę codzienność. I to wręcz zdumiewające, jak łatwo przetracić szansę na oderwanie się od tej pogoni, podążając szlakiem trofeów fotograficznych. Szybciej, szybciej, jeszcze z tej strony, w poziomie, w pionie. Pstryk, pstryk. Ustaw program na krajobraz. Pstryk. Spróbuj z lampą. Pstryk. Poczekaj, jeszcze tylko sobie włosy ułożę. Pstryk. A czy dobrze wyszłam? Nieeeee, nie podoba mi się. Jeszcze raz, może z tego profilu.
Pstryk. Wakacje się skończyły. Wyjazd udany? Ano udany, tyle ładnych fotek zrobionych, będzie co pokazać.
A czy będzie o czym opowiedzieć?
Tak sobie myślę, że najcenniejsze pamiątki, to te, które zostają we mnie. Wspomnienia chwil w których nigdzie się spieszyć nie musiałam, gdy wzdychałam ze zmęczenia, zadowolenia i zachwytu, a jedynym marzeniem, które wówczas miałam było posiadanie migawki pod powiekami.
Kto by nie chciał mieć takiego aparatu, Może Google glasses…
PolubieniePolubienie