Ten rok był dla mnie niezwykle łaskawy i intensywny pod względem podróży. Nie wrzucałam żadnych relacji, bo jakoś nie do końca przepadam za tą formą postów. Mam wrażenie, że tak wiele jest blogów podróżniczych, że Czytelnik z łatwością znajdzie interesujące go treści gdzie indziej.
Jednak bardzo chciałam jakoś podsumować ten rok. Nie chciałam tego robić w formie rachunku sumienia, podliczania zysków i strat. Zebranie wrażeń w formie zdjęć wydało mi się najlepszym rozwiązaniem. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. To jest pierwszy z dwóch wpisów. Podsumowuje on pierwsze wyjazdy minionego roku – Chicago, krótki wypad do Nowego Jorku, gdzie braliśmy udział w spisku zakończonym (pomyślnie) zaręczynami naszego przyjaciela oraz wyjazd do Arizony, Utah i Nevady. Drugi wpis znajdziecie tutaj.
Chicago – kwiecień
Od samego początku dobrze się tu czułam. Bardzo lubię to miasto. Schludne (a to rzadkość w USA), pięknie położone nad jeziorem, świetnie rozplanowane, z bogatymi zbiorami sztuki i dinozaurami 🙂 Szkoda, że jest tak bardzo na uboczu, z dala od innych większych miast. Gdyby nie to, poważnie bym rozważyła przeprowadzkę. Polakom, kojarzy się zazwyczaj z Jackowem. To dość niesprawiedliwe, bo miasto ma dużo więcej do zaoferowania.
Bardzo żałowałam, że wyjeżdżam.
Cloud Gate w Millenium Parku. Świetny koncept, miejsce spotkań mieszkańców Chicago i turystyczny punkt obowiązkowy.Pod torami kolejki miejskiej. Zabawa światłem i cieniem.
To właśnie w tym miejscu rozpoczynała się kiedyś słynna Route 66 biegnąca przez całe Stany, aż do Santa Monica w Kalifornii.
Say ‚Cheeeese’! Mnie dinozaury nie fascynują, ale wiecie, byłam w Chicago z dwoma facetami. Musiałam się poddać woli (presji?) większości 🙂
Widok na Chicago z Willis Tower (kiedyś Sears Tower). Ta tafla wody to Jezioro Michigan. Ogromne jak morze. Widok robi ogromne wrażenie. Stąd doskonale widać, że Chicago to miasto bardzo oddalone od jakiejkolwiek innej metropolii.
Jak widać stanęłam na słynnym szklanym balkonie na Willis Tower. Bardzo nie chciałam tam być, ale później, po zejściu na bardziej pewny grunt, cieszyłam się, że przełamałam swój strach. Duma i trzęsące się kolana, oto co zapamiętałam z tego doświadczenia.
Chyba najsłynniejszy neon na świecie. And all that jazzWnętrze najbardziej znanej pizzerii w Chicago, Lou Malnati’s. Najpyszniejsza deep dish pizza na świecie (bardzo grube ciasto, mnóstwo dodatków, zapiekane na blaszce podobnej do tortownicy).
Union Station. Amerykanie mają bardzo ładne dworce w największych miastach kraju.
Panorama Chicago z brzegu Jeziora Michigan. Niedaleko stąd jest polski konsulat – bardzo przyjemne miejsce.
Nowy Jork, maj:
W Nowym Jorku, wraz z mężem, wcieliliśmy się w rolę przewodników i spiskowców w dobrej sprawie. Chyba się spisaliśmy, bo Mikołaj się oświadczył, a Ania się zgodziła. Dzisiaj, niespełna rok później, są już małżeństwem 🙂
Wiosna w Central Parku
Jak zwykle tłoczny Times Square. Ten tłumek, który tu widzicie to akurat głównie kolejka po tańsze bilety na Broadway. Aby dostać się na schody z których widać cały TS, trzeba się przez tą kolejkę przedzierać. Ale i tak jest fajnie.
Mural widziany z the High Line w dzielnicy Chelsea – parku utworzonego na torach starej kolejki miejskiej. Ten park to obecnie jedno z bardziej popularnych miejsc w Nowym Jorku.
Arizona, Utah, Nevada, maj:
To był szaleńczy wyjazd. Czy uwierzycie, że zwiedziliśmy te wszystkie (bądź co bądź bardzo oddalone od siebie) parki w zaledwie 5 dni? A na koniec zdążyliśmy jeszcze zagrać w ruletkę w Bellagio w Las Vegas (tego akurat nie mogłam uwiecznić, bo mają zakaz fotografowania…).
Zion Park – Utah:
Jak zobaczycie, pogoda nie zawsze nas rozpieszcza podczas podróży.
Porządne buty trekkingowe to podstawa!Padało i było pochmurno, ale i tak pięknie.Przy suchej pogodzie można przejść przez ten kanion do końca, do miejsca, gdzie się zwęża do postaci tzw. slot kanionu (bardzo wąskiego i wysokiego). Niestety, gdy tam byliśmy, poziom wody był zbyt wysoki, by dojść do tego miejsca. Poza tym, zapowiadali tzw. flash floodings w tym rejonie, a to mogłoby być bardzo niebezpieczne, gdybyśmy się tam znaleźli w tym czasie. Zwiedzanie zwiedzaniem, ale bezpieczeństwo na pierwszym miejscu!Jeszcze jeden widoczek z Zion Parku na pożegnanie.
Canyonland Park – Utah
Ten park to zdecydowanie największe, pozytywne zaskoczenie tego wyjazdu. Mniej znany, położony niedaleko obleganego przez turystów Arches Parku, ale niezwykle malowniczy. Ciekawe jest to, że zwiedza się go znajdując się nad nim, patrząc na kanion z góry. Można też podjechać bliżej, ale potrzeba pozwolenia i samochodu z napędem 4×4. Do nadrobienia następnym razem!
Drogą widoczną na zdjęciu można przejechać samochodem 4×4 i jechać brzegiem kanionu.
A kuku. Moja niesforna fryzura. Ale kto by się przejmował, gdy za plecami taaaakie pejzaże?
Arches Park – Utah
Tu chyba zaczęłam się robić wybredna, bo ten park nie zachwycił mnie tak, jak poprzednie. Oczywiście, jest piękny, ale po tym, co widziałam w Canyonlandzie, mało co mogło mnie już zaskoczyć i zafascynować.
Aby dojść do Delicate Arch, trzeba przejść po płaskiej, dość stromej i wysokiej skale.Dalicate Arch – najsłynniejszy i chyba najbardziej obfotografowany łuk skalny na świecie. Tu, widziany z nieco innej perspektywy.Dalicate Arch z klasycznej pozycji 🙂 A pod nim ja z mężem.Landscape Arch. Chyba ładniejszy niż Delicate.Balance Rock. Wygląda, jakby miał za chwilę spaść, a jednak się trzyma od lat. Niesamowite są te wszystkie formacje skalne, które można zobaczyć na szlakach parków narodowych Utah i Arizony.
Antelope Canyon – Arizona
Wąski, wysoki, fotogeniczny, oblegany. Jeśli planujecie go odwiedzić, lepiej zarezerwować wycieczkę wcześniej – własnym samochodem raczej nie wjedziecie, a bilety u przewoźników szybko się wyprzedają. Podobno lepiej jest zwiedzać po południu, ale my byliśmy z rana i nie żałujemy. Oświetlenie (niezwykle ważne, bo generalnie w slot kanionach jest ciemno), było przyzwoite i nie było jeszcze tłumu turystów.
To (niestety) nie nasz nocleg. Ale chciałabym bardzo kiedyś podróżować w czymś takim, właśnie po Arizonie i Utah. Jest tam jeszcze tyyyle do zobaczenia! Ta przyczepa zaparkowana była nad brzegiem zacisznego jeziora, z dala od masowej turystyki przydrożnych moteli. Wyobraźcie sobie, że pijecie nieśpiesznie poranną kawę, siedząc na takim fotelu i patrząc na spokojną taflę jeziora – dla mnie bajka!Wejście do Antylopy
Widok z podstawy kanionu ku górze, nazywany Okiem Smoka. Widzicie? Ja widzę to bardzo wyraźnie.
Aby dojechać do tego kanionu, trzeba przejechać naprawdę spory odcinek po piaszczystym pustkowiu.
Grand Canyon – Arizona
Tutaj większych zaskoczeń nie było. Kanion jest potężny, przytłaczający, zachwycający i zupełnie nieporównywalny z czymkolwiek innym, co widzieliśmy w Arizonie i Utah.
Ze względu na ograniczony czas, jaki mogliśmy spędzić w Wielkim Kanionie, nie zdołaliśmy zejść na dno, do rzeki Kolorado. Zamoczyć stopy w (podobno lodowatych) wodach Kolorado to moje marzenie. Zdecydowanie do zrealizowania w przyszłości!
Perspektywa. Spójrzcie tylko na tych ludzi i wysokość skał.No cześć 🙂
Koniec, wracamy na Wschodnie Wybrzeże
I jak? Podobał się Wam materiał?
Nie zapomnijcie zajrzeć do jego kontynuacji w drugiej części – relacja z Cape Cod, Kostaryki i Bostonu czekają!
Piękne ujęcia. Mam nadzieję, że i mi uda się kiedyś zwiedzić tyle cudownych miejsc 🙂
PolubieniePolubienie
Nie mam co do tego wątpliwości 🙂
PolubieniePolubienie