Priorytety

Znalazłam się w punkcie krytycznym. Nie starcza mi czasu na myślenie. A to najgorsze, co można samemu sobie zrobić.

 brak czasu na myślenie

Szalony pęd rozpoczął się w połowie sierpnia. I trwa. I trwać będzie. Wraz z zakończeniem niemal rocznego bezrobocia, skończyła się moja dyspensa na leniwe poranki i wieczory. Na czytanie książek w kawiarni i zakupy na targu w środku dnia. Skończyła się dowolność grafiku. Wstać muszę zawsze o 6.05., by o 7.30 wyjechać z domu i na 8.15 być w pracy. Wieczorem robię kolację, bo żywienie się hamburgerami na wynos znudziło mi się tydzień po przylocie do Stanów. A później trzeba kłaść się spać.

Pracy oddaję siebie w 100 %. Lubię ją. Przyznam nieskromnie, że jestem w niej dobra. Jeśli zastanawiacie się jaka jestem w biurze, to powiem wam, że najlepiej to za mnie kiedyś napisała Sinead O’Connor: I’m not bossy. I’m the boss. Ja po prostu chcę robić rzeczy porządnie i po swojemu. I tak dalej.

Wraz ze zdjęciem z siebie żakietu i szpilek, umyka ze mnie cała energia. Nagle okazuje się, że jestem potwornie zmęczona. Ale tak strasznie, że pierwsze co robię, to biorę prysznic. Boję się, że jak rozsiądę się na kanapie, to już z niej przed porankiem nie wstanę. Wydaje mi się, że jedyne na co starcza mi sił, to beznamiętne przeglądanie różnych stron internetowych. I to najlepiej takich, na których jest dużo ładnych zdjęć i mało tekstu. Taki Bored Panda na przykład – idealna strona dla mnie!

Ostatnio jednak uprzytomniłam sobie, że robię ten sam podstawowy błąd, który powtarza większość z nas. Wpadam w pułapkę odsuwania ważnych dla siebie spraw, bo nie mam na nie czasu i energii. Przekładam porządkowanie myśli na jutro. I ciągle to jutro nie nadchodzi. Ciągle nie poświęcam sobie wystarczająco dużo uwagi. Ciągle spycham siebie na dalszy plan. To najprostsza droga do utracenia wewnętrznej spójności i spokoju.

Żyjąc życiem wartkim niczym wezbrany na przedwiośniu potok zbyt łatwo sobie odpuszczamy rzeczy dla nas najistotniejsze. A może nawet nie tyle odpuszczamy, co odkładamy na później. Na jakiś lepszy moment, kiedy będzie mniej zajęć lub więcej energii. W następną sobotę albo w jeszcze następną. Jutro. Pojutrze. Na pewno nie dziś. Na pewno nie teraz. Żyjemy tymczasowością. Myślami wybiegamy w przyszłość, nie będąc jednocześnie zakorzenionymi w teraźniejszości.

A gdyby tak przełamać ten schemat? Mimo poczucia braku energii, przekonać samego siebie do myślenia, do zatrzymania się na chwilę, do uważności? Być może to banał, co napiszę teraz, ale chodzi mi o taki najprostszy z możliwych dialog z samym sobą. Nie mów mi, że nie wiesz, co to znaczy. Spróbuj chociaż, zanim ustawisz się w opozycji. Ostatnio byłam w amerykańskiej przychodni i jedno z pytań o stan zdrowia w kwestionariuszu brzmiało: Jak ocenisz swoją obecną wolę życia? Myślę, że to bardzo dobry punkt startowy.

photo via: pixabay.com

9 myśli na temat “Priorytety

  1. Fajny tekst, a znasz Matrycę Eisenhowera? Dzieli rzeczy do zrobienia na pilne i ważne, pilne i nieważne, niepilne i ważne, niepilne i nieważne i chodzi o to, zeby robiąc ciągle rzeczy pilne i ważne (oraz pilne i nieważne), nie zapominać o niepilnych, ale ważnych. Nie to, że udało mi się to całkowicie opanować, ale świadomie się staram, a to krok w dobrym kierunku 🙂

    Polubienie

    1. Coś mi świta, że taką ma nazwę to, co opisałaś. Jestem jednak mocno zdezorganizowanym człowiekiem 🙂 Lubię kształtować swoje myśli i działania dynamicznie a nie według klucza. Być może gdybym miała wsparcie coacha potrafiłabym się zorganizować tak, żeby wszystko sobie rozpisać. Tylko nie wiem czy starczyłoby mi samodyscypliny, by później podtrzymać takie podejście.

      Polubienie

  2. Dziękuję Ci za ten tekst, bo ostatnio strasznie pędzę i nie mam czasu się zatrzymać. Wpadam tu do Ciebie regularnie, ale nie zostawiam śladów mojej obecności, bo już goni to czy tamto. A przecież tak bardzo lubię Cię czytać! Ten komentarz jest moją próbą zatrzymania się na chwilę:-]

    Dobrze, że moja wola życia jest ogroooomna!;-]

    Polubienie

  3. no nareszcie dotarłam do Ciebie. 🙂 też miałam takie wrażenie przez kilka tygodni. to było właśnie wtedy gdy niczego nie byłam w stanie napisać. teraz wiem jak bardzo potrzebuję mojego miejsca. myślę, że pisanie to bardzo dobry sposób na zaglądnięcie w siebie, poukładanie myśli, priorytetów. pozdrawiam serdecznie, wrócę niebawem!

    Polubienie

Dodaj komentarz