Całe noce i poranki

Ten fakt zaskakuje mnie zawsze, ilekroć sobie o nim przypomnę. Na codzień o nim nie myślę. Wtopił się w moją rzeczywistość, stał się mną i tobą.

rocznica ślubu
Czasami słowa są niepotrzebne.
Fot. Thoughts Blender

Rano, gdy leżę jeszcze w półśnie na łóżku, z łazienki dochodzi do mnie cichy szum jego golarki. Kiedy próbuję nadrobić stracone minuty rozprowadzając zbyt szybko podkład, słyszę z kuchni gwizd czajnika, stuk noża i bulgotanie rozlewanej do kubków herbaty. Zielonej, jego ulubionej.

Później praca, praca, praca. Najmniej ważny w tym wszystkim epizod.

Wieczorem pewnie wkraczam do kuchni. To moje królestwo na chwilę. Jak na Chujową Panią Domu przystało, rozchlapuję zupę po kuchence, woda rozbryzguje się po podłodze, zużywam zdecydowanie zbyt dużo naczyń do smażenia schabowych. W sytuacji awaryjnej odgrzewam pierogi ze sklepu. Moje królestwo po godzinnym w nim panowaniu przypomina pobojowisko. Kolejne państwo upadłe. A jednak on cierpliwie przywraca je później do stanu świetności. Zawsze zaskakuje mnie jego precyzja w odczyszczaniu przypalonych palników.

Zaledwie kilka sprawdzonych dań w moim menu, a kotlety zazwyczaj jednak mocno spieczone. Boję się, że będą surowe, więc lekko rumianych nie przyrządzam. Oczekuję zażaleń, a jednak to, co słyszę to pochwała, że nie robię wątróbki. Wątróbka jest be.

Lubię, gdy parzy weekendową kawę. Kawiarka to jego ulubiony sprzęt domowy. Zaraz po niej jest spieniacz do mleka. Lubię tę niekonieczność rozmawiania, gdy jestem zbyt zmęczona, by powiedzieć coś mądrego. Lubię z nim chodzić do księgarni, by wynajdować lektury dla siebie. A czasem po to tylko, by popatrzeć, gdy budżet zbyt ograniczony.

Czasem podnosi mi ciśnienie, gdy czegoś poszukuje i znowu nie może znaleźć. Gdy słyszę za chwilę po raz trzeci z rzędu. Gdy te kilka kroków pod górkę, okazuje się 4- godzinną wspinaczką. Gdy mówi, że coś jest blisko i jedziemy dwie godziny. Gdy stawia mnie na stoku i każe zjeżdżać, bo przecież to takie łatwe a kijkami to się tylko odpychasz. Wiedzieliście, że one nie służą do hamowania?

Zastanawiam się skąd w nim tyle cierpliwości do tej neurotycznej osoby, którą ma w domu. Do jej niecnego charakteru, egocentryzmu, manieryzmu. Do jej nie umiem i nie chcę. Do jej fantazyjnej, wciąż bardzo naiwnej, alternatywnej rzeczywistości. Skąd w nim tyle zapału, by codziennie znosić jej nader rozbuchane ego. I jeszcze do tego wszystkiego, z całą mocą mówić, że kocha.

Nie wyobrażam sobie następnego poranka bez tego szelestu golarki w łazience. Bez gwizdu czajnika. Bez przepychania się przed lustrem, robiąc ostatnie poprawki. Bez buziaka na wychodne. Nie wyobrażam sobie powrotów do domu, w którym czekałaby na mnie jedynie cisza jego nieobecności. W którym nie miałabym dla kogo brudzić kuchni, przypalać kotleta, robić wieczornej herbaty.

A mimo wszystko codziennie zaskakuje mnie wiadomość, że mam męża. Nawet teraz z niedowierzaniem patrzę na napisane zdanie. W głowie kołacze się jedynie głośne wooooow. Od dwóch lat, z fascynacją odkrywam ten fakt każdego dnia na nowo.

To chyba jest to uczucie, gdy rzeczywistość przerasta oczekiwania.

4 myśli na temat “Całe noce i poranki

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s