Gdy byłam mała, bardzo długo nie chciałam sama sobie myć włosów. Wołałam z łazienki do mamy żeby przyszła, bo ja nie umiem tego robić. Prawda była jednak taka, że ja nawet nie próbowałam myć swych kudłów samodzielnie. Łatwiej było, jak robiła to za mnie ona.
Przez wiele lat pławiłam się w tym swoim poczuciu bezradności. Było to złudnie wygodne. Wydawało mi się, że stwierdzenie nie umiem zamyka sprawę. Problem rozwiązany. Nie trzeba podejmować wysiłku. Jakoś to będzie.
Aż przyszła ta tak zwana dorosłość. Wyszło na jaw (choć przeczuwałam to już wcześniej), że nie ma co liczyć na pobłażliwość i wyrozumiałość innych dorosłych. Są niemili i mają wobec mnie jakieś oczekiwania. I jeszcze mówią o czymś takim jak konsekwencje! Ze zdziwieniem odkryłam, że nie umiem nie jest wytłumaczeniem w urzędzie skarbowym. Nie jest tarczą ochronną w pracy. W tym gronie nikt nie ma taryfy ulgowej. Nawet ja, ta biedna sierotka, co nie umie.
To nie ludzie, to wilki, tak sobie mówiłam. Oj, długo trawiłam swoje rozczarowanie światem. Zwłaszcza tym, jak bardzo jest niesprawiedliwy, bo wymaga.
Świadomość przychodzi etapami. Najpierw jest rozpoznanie problemu, później jego akceptacja a następnie adaptacja (no tak mi się przynajmniej wydaje, psychologiem nie jestem).
Jak już przeszłam fazę rozpoznania i akceptacji [tej tak zwanej dorosłości], to w końcu mnie oświeciło. Nie umiem nie czyni życia łatwiejszym. Czyni je niemożliwym. Wraz z tym odkryciem nastąpiła adaptacja.
Dorosłość zrobiła mi między innymi to, że nie lubię już swojego nie umiem. Codziennie z nim walczę. Cholernie trudno wyplenić zielsko, które się pielęgnowało przez całe lata. A ono jest, dziadostwo, podstępne. Bo czasem wcale głośno nie wybrzmiewa, a zdarza się, że pojawia się pod inną postacią. Koleguje się z nie chce mi się, później i bez sensu.
Nie ukrywam, całą klikę karmiłam swoją ignorancją przez niemal trzy dekady. Upasły się na mnie jak Amerykanie na burgerach. Nie umiem jest zdradliwe. Świdruje ci mózg, gdy nawet nie masz o tym pojęcia. Wkrada się w twoje codzienne życie, dokonuje za ciebie wyborów. Czasem tych najważniejszych. Automatyzuje, dokonuje selekcji. Trzeba być niezwykle uważnym, by zauważyć te szpile jadu, które nie umiem wtłacza do głowy. To zadanie 24/7. Ale warto.
Dopiero teraz poznaję swoje nieodkryte dotąd możliwości. Przestrzeń wokół mnie nagle stała się ogromna. Sprawdzam granice wytrzymałości. Robię z siebie żarty. Czuję wolność wyboru. Czuję odwagę próbowania i ryzykowania. Nie umiem jedynie przestać, bo to uczucie swobody i ciekawości względem samego siebie jest zbyt ekscytujące. Lubię umieć.
Wiecie, dorosłość jest wtedy, gdy jakoś zostaje zastąpione przez jakość.
Ja nie umiem, za to ja ciągle się uczę.
PolubieniePolubienie
No! To rozumiem 🙂
PolubieniePolubienie
We mnie na szczęście chwast „nie umiem” nigdy nie wyrósł, ale za to mam całą plantację „nie chce mi się” albo „zrobię to później”. Paskudztwo! A wracając do „nie umiem” – przeraża mnie, jak moja 6-letnia siostrzenica prezentuje takie podejście do wszystkiego. Nie wejdzie na placu zabaw na drabinkę, nie pojeździ rowerem, nie pogra w paletki, bo nie umie. Kiedyś nawet nie chciała rysować, wolała, żebym ja jej coś narysowała, bo ona nie potrafiła. Ale przynajmniej do rysowania udało mi się ją zmusić 🙂 Straszne, bo pamiętam siebie z dzieciństwa – wtedy problemem było to, że rodzice nie pozwalali jeździć na rowerze albo szaleć na placu zabaw, gdy nie patrzyli, a ja się do wszystkiego wyrywałam, „nie potrafię” nie istniało.
PolubieniePolubienie
Małą siostrzenicę to jakoś trzeba odzwyczaić do tego dla jej własnego dobra. Człowiek z wyuczoną bezradnością ma w życiu przekichane. Mówię z autopsji.
PolubieniePolubienie