Dobro i byt

Nie jestem dobra w oszczędzaniu. Nigdy nie byłam. Pieniądze przeciekają mi przez palce, płyną wartkim strumieniem. Wraz za silnym przesunięciem kawałka plastiku przez czytnik kart, przemieszczają się szybko z konta gdzieś w ciemną otchłań bankowości elektronicznej.

pieniądze, kupowanie, wydawanie
Mam jakieś niezdrowe skojarzenie z kartą MasterCard…

Nie panuję nad chaosem swojego konta. Pieniądze na nie wpływają i z niego wypływają, gdzieś poza moją świadomością. Nie wiem, ile obecnie mam. Wiem tyle, że na kawę jutro wystarczy. A być może i na croissanta do niej.

Dzierżę w ręce plastikowy substytut mamony i daję się ponieść jego magicznej sile płacenia za rzeczy. Różne. Kawę na wynos i łóżko do sypialni, koszulę dla męża i swoją sukienkę, chleb i rajstopy, krem do buzi i warzywa z targu. Wydaję, wydaję, wydaję. Dzień bez wklepania pinu jest jakiś niepełny. Budzi niepokój, a przynajmniej zadziwienie.

Do dobrobytu łatwo się przyzwyczaić. Hamulce puszczają i wtedy po umyśle rozlewają się długo dławione potrzeby. Przestajesz liczyć każdą złotówkę. Uświadamiasz sobie, na jak wiele możesz sobie pozwolić i z tą wiedzą czujesz się wręcz zagubiony. A jednocześnie wpadasz w euforię generowania potrzeb. Do natychmiastowego zaspokojenia. Ta swoboda jest niemal uzależniająca.

Dobrobyt rozleniwia. Nie musisz już tak skrupulatnie planować budżetu. Nie czujesz konieczności czekania do następnego miesiąca, by kupić tę ładną bluzkę. Nie widzisz sensu w jeżdżeniu do dyskontu po zakupy, skoro delikatesy są pod domem. Więcej rzeczy jest dostępnych na wyciągnięcie ręki. Wystarczy przeciągnąć kartą przez czytnik.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem milionerką. Nie zarabiam kokosów. Nadal na wiele rzeczy mnie nie stać. Ale żyje mi się wygodniej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Nieporównanie lepiej niż kilka lat temu, nie wspominając o latach studenckich. I w zadziwienie wprawiło mnie ostatnio, gdy zauważyłam, jak wiele wydaję. Jak wiele kupuję. I jak ciągle czegoś potrzebuję.

Najbardziej zaskoczyła mnie gonitwa myśli o tym, co by tu następnego kupić. Gdzie ulokować swoje pieniądze. W bardzo krótkim czasie, doszłam do momentu, w którym zaczęłam szukać potrzeb (tych materialnych, rzecz jasna), by móc je zaspokoić. Bo jak to tak… mieć pieniądze na koncie i nie mieć pomysłu, na co je wydać?

W jakimś stopniu jest to zapewne wynik przeszłych, chronicznych niedoborów budżetowych i chęć odkucia się za wszystkie czasy. Swoiste łatanie kompleksów z lat minionych, próba dostania do tego poziomu życia, do którego się zawsze dążyło. Ale nie chcę w ten sposób siebie usprawiedliwiać. Nie daję już sobie taryfy ulgowej. Co tu dużo mówić, nie wiedzieć kiedy, wpadłam w sidła konsumpcjonizmu.

Tak sobie myślę, że dobrobyt staje się prawdziwym sprawdzianem siły charakteru. Łatwo jest być minimalistą, gdy budżet trzeszczy w podstawach. Trudniej, gdy niekupowanie i niepotrzebowanie jakiejś rzeczy jest faktycznie świadomym wyborem. Gdy samemu chce się nałożyć na siebie ograniczenie i ukrócić owo (zakładam, że niekończące się nigdy) generowanie potrzeb. To takie ciągłe wyzwanie dla granic przyzwoitości i konieczności. Sprawdzian dla zdrowego rozsądku.

Nie potrzebuję 15. pary butów. Nie potrzebuję 25. książki do kolejki (przynajmniej nie teraz), nie potrzebuję oddzielnych kremów do ciała i do dekoltu. Nie chcę co sezon wymieniać garderoby. Nie potrzebuję najnowszego modelu samochodu i aparatu z obiektywem na pół metra.

Nie chcę, by to ile mam, dyktowało mi to, czego potrzebuję. Bo wtedy potrzebowałabym wszystkiego.

photo via morguefile.com

5 myśli na temat “Dobro i byt

  1. Bardzo dobrze Cię rozumiem. To wymyślanie potrzeb i wyszukiwanie, co by tu kupić, skoro są pieniądze. Ale ostatnio, w związku z dużym i akurat koniecznym wydatkiem, musiałam zacisnąć pasa. Czuję się z tym dziwnie. Jak to? Mam się zastanawiać nad każdą złotówką? Kiedy znowu wrócą stare, dobre czasy? Nawet nie to, że tak dużo wydawałam, ale poczucie, że kiedy chcę, mogę, bo mam było takie kojące. Taka ze mnie minimalistka:) Za to jest temat na wpis, dzięki za inspirację.

    Polubienie

Dodaj komentarz