Siła nadawania znaczenia

Tekst o sile nadawania znaczenia słowom i określeniom, którą w sobie mam

Wiem, jak chcę być postrzegana. W mojej głowie ułożyłam sobie zbiór przymiotników, które opisują moją osobowość. Nie, nie wszystkie są pozytywne. Mam świadomość przynajmniej części swoich wad. Istnieje również zbiór przymiotników, których nie lubię. I lepiej ich nie używaj względem mnie. Bo się zbieszę. A jak mi przejdzie złość, zacznę się zastanawiać się, o co ci właściwie chodziło. Bo przecież nie chciałeś mnie urazić, mówiąc, że jestem rodzinna, prawda?

Tekst o sile nadawania znaczenia słowom i określeniom, którą w sobie mam

Moją osobowość ukształtował dysonans. Wiedziałam jaka jestem. Zaskakująco dobrze, jak na nastolatkę, umiałam opisać swoją osobowość. Byłam grzeczna i bezproblemowa. A jednocześnie chciałam być inna. Przyciągały mnie osoby głośne i wygadane. Inteligentne a jednocześnie bezczelne na tyle, by negować szkolną rzeczywistość i nic sobie nie robić z dezaprobaty nauczycieli. Zazdrośnie patrzyłam z zewnątrz na ich przyjaźnie i dyskusje o rzeczach wcale niebłahych dla trzynastolatków. Takie osoby umieją teraz walczyć o siebie, są zazwyczaj bardziej asertywne i odważne. Akceptują siebie takimi, jakimi są. Nauczyły się tego wcześniej.

Ja uczę się akceptacji teraz. Nigdy nie jest za późno. Gdzieś pomiędzy świadomością tego jaka jestem naprawdę a wizją tego jaką chciałabym być, tli się chęć spóźnionego buntu. Nie chcę być uważana jedynie za ułożoną i porządną. Są to dla mnie synonimy nijakości – najgorszej obelgi, którą można wytoczyć przeciwko mnie. A przecież tak naprawdę nie ma w nich niczego obraźliwego. To moje rozumienie różnych słów każe mi wzdrygać się na myśl, że ktoś mnie nazywa grzeczną.

Jedna z moich znajomych zapytana o to, w jaki sposób określiłaby mnie jednym słowem powiedziała rodzinna. W pierwszym momencie mnie zatkało. Zabolało. Ten przymiotnik wydaje mi się tak archaiczny i nieatrakcyjny, że trudno było mi pogodzić się z faktem, że ktoś go użył względem mnie. Poczułam się tak, jakby odebrano mi wiele z mojej niezależności, indywidualizmu. Jakby sprowadzono mnie do roli żony. Wiecie, takiej kuchty co to i obiad ugotuje, koszule wyprasuje, skarpetki zaceruje, seks uprawia tylko jak to mąż ma ochotę, a z rana wyprawia go do pracy, by samej poświęcić się sprzątaniu. Wszystko mężowi. Tak jakby małżeństwo było tym, co mnie określa od początku do końca.

Gdy pierwsza faza złości minęła, zaczęłam zastanawiać się, dlaczego akurat to określenie wybrała. Nie chciała mnie przecież urazić. To nie ten typ osoby, który za zasłoną komplementu, wbija szpilę w czułe miejsce. W najczystszej intencji, wyraziła swoją opinię, która nie miała przecież być obraźliwa. Doszłam do wniosku, że dla niej słowo rodzinna jest czymś pozytywnym, godnym pochwały. To dla mnie to określenie jest synonimem poświęcającej się żony i (w przyszłości) matki, a więc czegoś, czego nie chcę w życiu uskuteczniać. Mój negatywny odbiór tego słowa został wywołany przez stereotypy, które wyniosłam z lat młodości, a wobec których się właśnie buntuję.

Choć mój spóźniony bunt polega na kontestowaniu rzeczywistości, to okazuje się, że wcale nie muszę jej drastycznie zmieniać. Wystarczy, że ją rozumiem coraz lepiej. Nie muszę być inną, by stać się lepszą wersją siebie.

Uświadomiłam sobie, że mam siłę nadawania znaczenia słowom. Każdy ma. Mogę napisać definicję dla każdego przymiotnika, które mnie określa, stworzyć własną jego interpretację w oderwaniu od wychowawczych i społecznych naleciałości, które wcześniej przydymiły mój sposób postrzegania świata. To dobra strategia na oswojenie samego siebie. A z czasem może i na zaakceptowanie.

2 myśli na temat “Siła nadawania znaczenia

  1. mnie się wydaje, że określenie kogoś przymiotnikiem „rodzinna” nie jest niczym złym, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że to określenie oznacza kogoś kto jest czuły, troskliwy, a to raczej nic złego 🙂

    Polubienie

    1. No widzisz, dla każdego może oznaczać coś innego. Dla mnie początkowo nie kojarzyło się zbyt atrakcyjnie. Teraz to słowo mniej więcej oswoiłam. Założę się jednak, że jest wiele osób, które odbierają to określenie negatywnie i wzbraniają się przed byciem osobą „rodzinną”

      Polubienie

Dodaj komentarz