Mieszanka wybuchowa

dążenia-do-bycia-oryginalnym

Siedzę przed komputerowym substytutem pustej kartki papieru. Miałam napisać post o akceptacji przeszłości, ale wczoraj przeczytałam podobny na innym blogu. Nie chcę już o tym pisać. To taki mój zgubny snobizm. Muszę być oryginalna. Nie chcę powtarzać tekstów na tematy, które już zostały poruszone. Wydaje mi się to wtórne i mało kreatywne. Nieciekawe. Poza tym, co ja mogę wnieść do dyskusji ponad to, co już zostało powiedziane? Jeszcze mi zarzucą, że ściągam od innych, nie mam własnego zdania.

Jestem próżna i ambitna. Mieszanka wybuchowa.

dążenia-do-bycia-oryginalnym
Wolność!

Ta pewnego rodzaju próżność pchnęła mnie na studia na uczelni wojskowej, mimo że równocześnie czekało na mnie wymarzone miejsce na wydziale prawa. Wydostanie się stamtąd i przeniesienie bez uszczerbku dla swojej edukacji na UW zajęło mi dwa lata. Z podobnych pobudek wybrałam temat pracy magisterskiej, mimo ostrzeżeń ze strony promotora. Zostałam z ręką w nocniku. Heblowałam te 100 stron ze łzami w oczach, brakiem zapału, no i ze znacznym opóźnieniem. Wybór tego jakże oryginalnego tematu pogrzebał ostatecznie moje marzenie o kontynuowaniu pracy naukowej.

Poszukuję też oryginalności w stylu życia i spędzania wolnego czasu. Weźmy chociażby fotografię – dzisiaj każdy może mieć lustrzankę, każdy deklaruje, że interesuje się fotografią i kocha Avedona. Dla mnie to oczywiste, że już się tym interesować nie mogę. Za dużo tego wokół. Nie mam nawet nowoczesnego aparatu, choć Filadelfia jest wdzięcznym obiektem dla fotografowania. Pasjonowanie się rzeczami, które wzbudzają powszechną uwagę mierzi mnie i demotywuje. Z tych samych pobudek nie kupuję rzeczy, które, choć bardzo mi się podobają, mają już inni (zwłaszcza znajomi). To wydaje mi się takie odtwórcze.

Choć na wakacje mamy zaplanowaną Kalifornię, to ja najchętniej widziałabym siebie przemierzającą Alaskę w samochodzie kempingowym. Kręcą mnie bezdroża. Na National Geographic oglądam tylko programy o Alasce. Oczywiście, jadę do San Francisco z entuzjazmem, taka okazja, może się już nigdy nie powtórzyć, ale jednocześnie wiem, że to jest takie… cliche. San Francisco – Yosemite – Sequoia Park – który z turystów odwiedzających USA tutaj nie był, kto nie wie, co się tam zwiedza? Kto nie widział zdjęć Golden Gate?

Bardzo lubię weekendowe śniadania na mieście. Chodziliśmy na takie poranki z Ł. zanim na Placu Zbawiciela pojawiła się Charlotte, a w co drugim lokalu community table. Zazwyczaj niezbyt uczesani, bez makijażu i z zarostem, w dresach. Zamawialiśmy kanapkę i kawę. I teraz ta cała wyfiokowana brać, która szturmuje moje ulubione miejscówki, żeby się instagramnąć z bagietką i espresso, odbiera mi radość z sobotnio – niedzielnych poranków. Zażenowana się, kurwa, czuję. Trochę tak, jakbym przez siedzenie w jednym miejscu z nimi stawała się przynależna do tej całej hałastry, którą na śniadanie przygnała tak naprawdę moda, a nie chęć spędzenia leniwej soboty w towarzystwie najważniejszych osób. Wkurza mnie, że do mojej ulubionej Karmy na Placu Zbawiciela schodzą się hipsterzy, bo miejscówka traci dla mnie na wyjątkowości. Kanapka kubańska jakoś inaczej smakuje. Mam nadzieję, że jak wrócę do Polski za dwa lata, to się trochę uspokoi.

Cóż, jestem chyba próżna i ambitna. To niezbyt zdrowe połączenie. Zwłaszcza jeśli pozwala się tej mieszance wybuchowej dokonywać za siebie różnych – zarówno mało istotnych, ale i niebagatelnych – decyzji. Dotychczas wiele decyzji podejmowałam kompulsywnie, chcąc zaspokoić swoje pragnienie bycia nie – zwyczajną. Traciłam przez to realny wpływ na swoje życie. W pogoni za byciem oryginalną traciłam dużą część możliwości rozwoju i kształtowania swojej osobowości. Mam dość tego ograniczenia. Nie chcę, by kierowało moim życiem. Nie muszę być oryginalna za wszelką cenę. Chcę być po prostu sobą. Czerpać radość z każdej minuty swojego życia. Z tego kim jestem, nawet jeśli oznacza to bycie przeciętną.

Fuck this. Live your life.

3 myśli na temat “Mieszanka wybuchowa

  1. „I teraz ta cała wyfiokowana brać, która szturmuje moje ulubione miejscówki, żeby się instagramnąć z bagietką i espresso, odbiera mi radość z sobotnio – niedzielnych poranków” – doskoonałee!

    Polubienie

Dodaj komentarz