Creativity is a way of operating!

wpis-o-rozbudzaniu-kreatywności

Nie wiem jak wy, ale ja kreatywność od zawsze uważałam za dar, talent, cechę charakteru, którą się posiada lub nie. Ot, po prostu jeden jest bystry, drugi skromny a trzeci kreatywny. Taka cecha nabyta – albo ją wykazujesz, albo nie. Moje przekonanie nie przeszkodziło mi wierzyć także, że każdy człowiek bywa twórczy od czasu do czasu. Na codzień nie przejawia zbyt rozbudowanych pokładów kreatywności, ale czasem nadchodzi flow. To, co trzeba wtedy zrobić to dać się ponieść fali natchnienia, złapać wenę w odpowiednim momencie, jak tylko nadejdzie. A jak nie nadchodzi, to należy cierpliwie czekać na kolejną falę.

No więc ja tak dotychczas siedziałam i czekałam, i dawałam się ponosić fali, kiedy już się łaskawie zjawiała. Kiedy jej nie było miałam fantastyczną wymówkę dla samej siebie, by czegoś nie zrobić. W wielu osobach dostrzegałam pierwiastek kreatywności i im zazdrościłam, u siebie go nigdy nie widziałam.

malarz w Petite France w Srasburgu
To ja. 5 lat temu w Strasbourgu. Wtedy jeszcze z zazdrością patrzyłam na wszystkich artystów. Dzisiaj mam krótkie włosy i zupełnie inne poglądy na temat kreatywności 🙂

Od kilku tygodni mój pogląd na kwestię kreatywności przechodzi rewolucję, zwłaszcza pod wpływem lektur polecanych przez Marię Popovą z bloga Brain Pickings. Jednym z tematów przewodnich tej strony w ostatnich miesiącach stała się kreatywność właśnie. Jej wpisy zainspirowały mnie do własnych przemyśleń. Czytam i co chwilę mruczę sobie pod nosem: kurczę, no racja, zgadzam się, a to ciekawe, itd.. Wnioski, które wyciągam z tych artykułów to przełom, bo zawsze chciałam być kreatywna i okazuje się, że mam jeszcze szansę taka być. Ba! Być może zawsze taka byłam, tylko zabrakło mi wytrwałości, by tę cechę w sobie rozwinąć. Wy zresztą też macie w sobie twórczy potencjał!

Ostatnio wrzuciłam na FB linka do wypowiedzi Johna Cleese’a na ten temat. W jego wystąpieniu urzekły mnie przede wszystkim dwa punktu. Po pierwsze zdanie, które wypowiada niemal na początku:

Creativity is not a talent. It is a way of operating.

Cleese nie jest w tej opinii osamotniony, wielu innych twórców ma podobne stanowisko. Druga sprawa to zdanie, że kreatywność wymaga odwagi, zwłaszcza braku obaw przed popełnianiem błędów: Nothing will stop you being creative so effectively as the fear of making a mistake.

To, co przebija ze wszystkich polecanych tekstów to to, że bycie kreatywnym, działanie w sposób twórczy, wymaga systematycznej pracy. Na pierwszy rzut oka jest to trochę zniechęcające, prawda? Kojarzy się z odrabianiem zadania domowego w szkole lub sobotnim sprzątaniem mieszkania. Nic jednak bardziej mylnego. Przez pracę mam na myśli stałe stymulowanie swojego rozwoju, począwszy od wykonywania małych aż do robienia skomplikowanych czynności. Już Arystoteles mówił, że jesteśmy tym, co robimy regularnie i z tego względu doskonałość nie jest pojedynczym aktem tylko nawykiem. Ze współczesnych osobistości przemawia do mnie postawa i słowa Gretchen Rubin (znacie The Happiness Project? jeśli nie, to koniecznie się z nim zapoznajcie): When you work regularly, inspiration strikes regularly.

Pracuj, a natchnienie przyjdzie. Jeśli twoja postawa, podobnie jak moja do tej pory, zamyka się w oczekiwaniu na natchnienie to wierz mi, że automatycznie obniża twoje umiejętności. Istnieje duże ryzyko, że bez regularnej pracy, kiedy owo natchnienie w końcu nadejdzie, nie będziesz umieć go odpowiednio wykorzystać, odpowiedzieć konkretnymi działaniami, zmarnujesz dużą część natchnienia na zorganizowanie swojej pracy. Jesteś wtedy trochę jak Kojot z kreskówki o Strusiu Pędziwiatrze – zanim ruszył w pościg, mielił w miejscu nogami przez dłuższą chwilę.

Systematyczne stymulowanie swojego potencjału jest naprawdę niezbędne, by do czegoś dojść, by coś zacząć. Zauważyłam to w odniesieniu do pisania. Mogę snuć w swojej głowie plany, przymuszać się do wymyślania kolejnych tematów, ale najciekawsze pomysły przychodzą wtedy, gdy pracuję. Mam tu na myśli czytanie książek, gazet, blogów (ale nie walla na FB), oglądanie filmów, wystąpień na TED, podróżowanie, nawet jeśli tylko ulicami miasta w którym mieszkam. Tematy rzadko wpadają do głowy w oderwaniu od zewnętrznego świata, zaryzykuję stwierdzenie, że są wręcz jego przetworzonym przez mózg produktem. Jeśli pracujesz w korporacji i wydaje ci się, że kwestia kreatywności ciebie nie dotyczy – jesteś w błędzie. Zawsze jest miejsce na twórcze podejście do zadań, zawsze jest szansa na ubarwienie twojego dnia pracy.

Systematyczność pociąga za sobą również inną cechę – oznacza zazwyczaj, że nasz progres następuje metodą małych kroków, co może być zniechęcające. Ludzie mają bowiem w zwyczaju przeceniać to, co mogą zrobić w krótkim czasie i nie doceniać tego, co mogą osiągnąć w dłuższym okresie, pracując powoli, ale metodycznie. Wszyscy to znamy, chociażby ze studiów – mimo, że mieliśmy cały semestr na przygotowania do egzaminów, to faktycznie zaczynaliśmy je na tydzień przed sesją. Lubimy od razu widzieć efekty. Metoda małych kroków wydaje się nam nieefektywna, mozolna. Tymczasem z kreatywnością jest jak z mięśniami brzucha – nie wypracujesz ich w przeciągu tygodnia. Myślenia innowacyjnego, twórczego również nie rozwiniesz, ot tak, siłą woli, w zadanym czasie. To praca ciągła, nie dorywcza. Kiedy non stop stymulujesz swój mózg, cały świat staje się coraz ciekawszy, dostrzegasz więcej rzeczy, stajesz się bardziej zaangażowany, proaktywny. To jest zaraźliwe – im więcej zauważasz rzeczy, im więcej cię interesuje, tym jeszcze więcej chcesz poznać. Praca jest więc takim kołem zamachowym dla twórczego działania. Trenuje twoją sprawczość. Gretchen Rubin tłumaczy: You see yourself do the work, which shows you that you can do the work.

I jeszcze jedno, bardzo ważne – nie można zapominać, że kreatywność rodzi się z otwartości na świat, z przyjmowania jego różnorodności i odmienności. Poznawania różnych jego wymiarów, pozostających nawet w niezgodzie z naszymi poglądami, pomaga nam pozostać prawdziwie kreatywnymi. Nie można się zamykać na coś, czego nie rozumiemy, bo to ogranicza nasze horyzonty, tępi ostrość widzenia, spowalnia.

Kreatywne są nie tylko tzw. artystyczne dusze. Każdy z nas ma szansę w sposób kreatywny działać, żyć. Przez to, że jesteśmy odpowiedzialni za własne życie, stajemy się jego kreatorami. Jak bardzo jest ono nasze, samodzielne, bez społecznej presji – zależy od nas samych. My jesteśmy jego artystami. To nasze dzieło, w którym dajemy upust naszemu artyzmowi. Trzeba tylko trenować.

5 myśli na temat “Creativity is a way of operating!

  1. Mnie na kreatywność nauczył patrzeć program Odyseja Umysłu (odyseja.org). Do tej pory myślałam, że kreatywność to synonim szaleństwa, nieobliczalności. Okazuje się, że kreatywność można ćwiczyć, rozwijać przez różne techniki, ale przede wszystkim myślenie. I „czytanie ze zrozumieniem” – bo kreatywne działanie to tak naprawdę wybieranie spośród dostępnych opcji tej najlepszej, tej nieoczywistej. To poruszanie się w ramach systemu a jednocześnie wykraczanie poza system. Ale przede wszystkim świadomość, że nie ma jednej słusznej drogi, że każdy ma prawo wybrać własną.

    Polubienie

Dodaj komentarz